top of page

Wietnam z dziećmi cz.1

Za nami kolejna rodzinna wyprawa. Tym razem za kierunek obraliśmy sobie Azję, a dokładniej Wietnam. Większość podróżników twierdzi, że nie da się w dwa tygodnie przejechać całego Wietnamu i zwiedzić zarówno północ jak i południe kraju. Postanowiliśmy sprawdzić to sami. Pierwszy lot zaczyna się w Warszawie i kończy w Doha (Qatar). Tam krótka przerwa i lecimy do Da Nang, który mieści się w środkowym Wietnamie. Jest to całkiem spore miasto, które nie jest zbyt często zwiedzane przez turystów. Większość ludzi z lotniska wyrusza od razu do Hoi An. My zostaliśmy. Opuściliśmy lotnisko i oddaliliśmy się od niego nieco, po to, aby cena przejazdu taksówką spadła trzykrotnie. Zostawiamy plecaki w hotelu. Mamy 2 pokoje łącznie za 250 000VND. Jak zwykle standard mało ważny, lokalizacja istotniejsza. 10 minut pieszo do night marketu! :) Night market to tak jakby wszystkie nasze food trucki, pchlie targi, ryneczki z ciuchami i warzywami znalazły się w jednym miejscu. Wszędzie pachnie jedzeniem, dymi się z grilla, muzyka, krzyki i śmiechy. Moja ulubiona cząstka Azji. W niemal każdym mieście znajduje się night market i tłumy ludzi się tam spotykają. Na naszych zlotach food traków wszystko jest bardziej poukładane. W Azji wprost przeciwnie. Nie ma sanepidu, czystych rąk, czystych naczyń, wysokich cen. Biznes nie idzie w punkcie A? No to całe stanowisko na ręce, łącznie z żarzącym się węglem i palącym się ogniem i zmiana miejsce. Wszystko to w rękach starszej Pani, która dba o swój interes. Kupujemy kilka lokalnych przysmaków, między innymi Banh trang nuong czyli papier ryżowy z nadzieniem, pieczony na grillu. Pycha! Do tego świeży sok z mango i awokado i surowe sajgonki. Dobry początek naszej kulinarnej przygody.




Wracamy przespać się, aby ruszyć na zwiedzanie Da Nang. Jemy naszą pierwsza wietnamską zupę Pho. Jest wielka i pyszna. Próbujemy także jakże słynnych bagietek, które można spotkać na każdym kroku w całym Wietnamie. Jest kilka klasycznych dań, które zjemy w każdym zakątku kraju, jednak poza nimi kuchnia zmienia się z zależności od regionu. Dowiadujemy się także co to jest wietnamska kawa. Na początku kręcimy nosem bo za słodka, jednak przyzwyczajamy się i pijemy ją przez cały pobyt. Można wybrać kawę z mlekiem (zawsze skondensowanym słodkim) lub czarną. Jest mała i w wariancie na gorąco lub na zimno z lodem. Do gorącej dolewaliśmy gorąca wodę, przy zimnej czekaliśmy aż lód się rozpuści, więc na nadmierną słodycz jest metoda.

Już wiemy, że w Wietnamie nie ma litości dla pieszego. Nigdy żaden pojazd, bez znaczenia na jego wielkość, na płeć kierowcy, na prędkość którą się porusza, na to czy pieszy znajduje się na pasach czy też nie, czy jest z dziećmi czy pojedynczo nie zatrzyma się, żeby przepuścić pieszego. Trzeba wymuszać na kierowcy zwolnienie pojazdu, no bo zatrzymanie go to zdecydowanie za dużo, i śmiało iść przed siebie. Jak np. skuter będzie już bardzo blisko, wymianie Cię. Nigdy się nie zatrzyma. Trzeba do tego przywyknąć i już.

Miasto Da Nang ma jedną wartą zobaczenia atrakcję. Muzeum 3D art. Znajduje się na obrzeżach miasta, doszliśmy tam pieszo z przerwą na masaż. Ściągamy buty i wchodzimy do środka.

Naszym oczom ukazuje się kilka malowideł na ścianie, przy których należy stanąć i zrobić zdjęcie. Każdy element jest przemyślany, podłoga i sufit wymalowane idealnie, aby tworzyć tło, światło skierowane tam, gdzie powinno się znajdować. Nasze dzieci oszalały z radości. A co najlepsze? Muzeum było prawie puste,więc mogliśmy robić sobie zdjęcia jakie tylko chcemy. Wielu turystów pomija ta atrakcje, ale my uważamy że warto. Ja uwolniłam w sobie dziecko i świetnie się bawiłam. Nie lubię zdjęć i czuje się nieswojo podczas ich robienia, ale w warunkach muzeum było inaczej.

Po muzeum jeszcze chwila spaceru i udajemy się na przystanek podmiejskiego autobusu, aby udać się do Hoi an, jednego z najpiękniejszych miast w Wietnamie.





190 wyświetleń0 komentarzy

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie
bottom of page