Pierwszą? To ile ich jest? Spokojnie. Tylko dwie:) Są dni, że uważam, że aż dwie. Ale od początku. Przyszedł taki moment w moim życiu, że trzeba było podjąć decyzję o dalszej ścieżce swojej kariery. Wcześniejsze prace były dorywcze lub zdalne, a żadna z nich nie dawała mi pełnej satysfakcji. Pewnego dnia wzięłam kartkę papieru i napisałam na niej wszystkie rzeczy, w których jestem dobra.
Gotowanie
Praca z dziećmi
Zarządzanie
Organizowanie przyjęć
Jak połączyłam ze sobą te cztery informację wynik pojawił się sam. Szkoła gotowania, w której będziemy doskonale się bawić, celebrować urodziny, wieczory panieńskie i integrować się z kolegami z pracy. Pełna nadziei pobiegłam z pomysłem do męża. Ostudził nieco mój entuzjazm i powiedział, że nie będzie łatwo znaleźć klientów. Ale nie zraziłam się. Zaczęłam tworzyć w swojej wyobraźni studio kulinarne i przeglądać oferty najmu lokali użytkowych. Znalazłam kilka, które wielkością odpowiadały moim potrzebom. Obejrzeliśmy je, ale na żywo nie wyglądały atrakcyjnie. Aż nagle trafiłam na ogłoszenie, chyba najmniej atrakcyjnie ze wszystkich dostępnych, ale opisane parametry, czyli lokalizacja, cena i metraż odpowiadały mi. Na zdjęciu był kawałek ściany i podłogi, rozmazany i myślę, że nikt przy zdrowych zmysłach nie zainteresowałby się tym lokalem. Ale ja lubię takie "perełki". Nie zawiodłam się. Potrzebny był lekki remont i urządzenie lokalu. Przydałoby się również wsparcie finansowe, po które udałam się do Urzędu Pracy. Dowiedziałam się, że jest otwarty program, który pozwoliłby mi ruszyć z biznesem. Napisałam, najlepszy jak potrafiłam, biznes plan, wybłagałam spółdzielnie, żeby poczekała na mnie, bo lokal biorę. Nie można było wynająć lokalu bez pozytywnej decyzji dotacyjnej. A tam cała masa formalności, rozmów podczas których musiałam przekonywać, że mój biznes powiedzie się. Udało się! Byłam z siebie strasznie dumna. Gotowa do działania, samodzielnie zaprojektowałam swoje studio, nie korzystając z porad specjalistów w tej dziedzinie. Myślę, że wyszło całkiem nieźle (tak mówią:).
Myślicie, że nie da się urządzić mieszkania, domu, lokalu samodzielnie, bez pomocy specjalistów? Nie prawda! Wystarczy samozaparcie, trochę Doroty Szelągowskiej i program do projektowania Ikea.
Jeszcze kilka formalności i można zaczynać. Znalazłam pierwszych klientów, drugich, trzecich i zanim się obejrzałam już minęły dwa lata od rozpoczęcia działalności. Wiem jedno. Warto wierzyć w siebie, spełniać swoje marzenia i nie poddawać się nawet jeśli mamy pod górkę. Do dzieła moi drodzy!
Comments